środa, 18 stycznia 2012

Bruno Senna pojedzie dla Williamsa!

Przedostatnia zagadka sezonu transferowego 2011/2012 wyjaśniona. W bolidzie Williams-Renault z numerem 18. w nadchodzącym sezonie Formuły 1 zasiądzie Bruno Senna. Siostrzeniec słynnego Ayrtona jeździł do tej pory fortepianem HRT, zaliczył także pół sezonu w barwach Lotusa Renault. Teraz dostanie pierwszą (i być może jedyną) szansę na pokazanie pełni swoich wyścigowych umiejętności.

W drodze po swoje miejsce w zespole Senna pokonał kilku innych kandydatów, których listy zespół Franka Williamsa z oczywistych powodów nie podał. Wiadomo jednak, że wśród nich był zwolniony z Force India Adrian Sutil. Wydaje się, że to właśnie on był najpoważniejszym rywalem Bruno, dysponując większym od niego doświadczeniem i podobnym wsparciem ze strony osobistych sponsorów. Póki co Niemiec musi się jednak zająć czekającym go procesem cywilnym za napaść na szefa Lotus Renault podczas imprezy po Grand Prix Monako a oczywistym jest, że odbudowujący się zespół Williamsa nie zaryzykowałby postawienia na kierowcę z wyrokiem w aktach.

Bruno zluzował także swojego rodaka, Rubensa Barrichello, który najprawdopodobniej zakończy imponującą, trwającą 18. lat karierę w Formule 1 z rekordową liczbą 322. startów. Było blisko, by Senna zastąpił Rubinho już w 2009 roku, wówczas jednak Ross Brawn zdecydował się postawić na doświadczenie, co przyniosło efekt w postaci mistrzostwa świata dla zespołu. W Williamsie się nie udało. Mimo dwóch sezonów spędzonych w roli lidera zespołu Barrichello nie był w stanie popchnąć ekipy naprzód i w Stowe sięgnięto po świeżą krew.

Ten transfer kipi symboliką do tego stopnia, że aż nie wiadomo od czego zacząć. Niektórzy kibice mówią wręcz o "wywoływaniu duchów". Fizycznie podobny do Ayrtona i używający identycznego malowania kasku Bruno zasiądzie za kierownicą bolidu pomalowanego bardzo podobnie do FW15, w którym zginął Senninha. Osobiście bardzo lubię młodego Sennę i trzymałem kciuki za taki właśnie rozwój wypadków. A w zupełnie hollywoodzkim wariancie idealnie byłoby, gdyby dokończył to czego wuj nie zdążył zrobić. O mistrzostwie świata Williams raczej nie ma co marzyć, ale gdyby tak za sezon, dwa, przytrafiło się jakieś podium, albo zwycięstwo. Najlepiej w Brazylii. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co wtedy działoby się w głowach kochających Ayrtona i wyścigi Brazylijczyków.

Na razie jednak Bruno stawia sobie realistyczne cele. - "Chcę wycisnąć z samochodu ile się da i osiągnąć najlepsze rezultaty, jakie zdołamy", mówi. To dobry plan na początek biorąc pod uwagę fakt, że Williams zakończył sezon 2011 jako najsłabszy ze "starych" zespołów. Oprócz starań o jak najlepsze wyniki młody Senna będzie się też musiał zmierzyć z falą niechęci brytyjskich kibiców, uważających go za kierowcę nie zasługującego na miejsce w F1. Wszystkim polskim nienawidziczom Bruna polecam, przed ewentualną krytyką, zapoznanie się z jego historią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz