piątek, 3 lutego 2012

Piękny i bestie - bolidy 2012

Czeka nas wyjątkowo brzydki sezon Formuły 1. Bez względu na to, jak pięknie będą walczyć kierowcy, jesteśmy skazani na szpetotę wyciekającą z ekranu wszelkimi możliwymi otworami. Wszystkiemu winne nowe przepisy dotyczące nosów bolidów. W dużym skrócie zakładają one, że tylna część (tam, gdzie są nogi kierowcy) musi zostać podwyższona względem 2011, przednia zaś - obniżona o ładne kilkanaście milimetrów. Efekt jest taki, że widząc nowego Caterhama CT-01 wszyscy przecierali oczy ze zdumienia.
Mniejsza o przebrzydły okrągły wlot powietrza nad kierowcą i przedziwnie ukształtowaną tylną sekcję - tego nosa nie powstydziłby się sam Cyrano de Bergerac. Za wszystko odpowiedzialna jest wspomniana przeze mnie różnica wysokości, materializująca się w formie mało estetycznego "schodka". Małym promyczkiem nadziei okazał się być nowy McLaren MP4-27. Gdy się pokazał, optymiści pomyśleli pewnie: - "Cóż, Caterham to słaby zespół, coś sobie uwidzieli, a tu proszę - Macca wygląda normalnie!"
Istotnie, nos MP4-27 łagodnie unosi się, a następnie jeszcze delikatniej opada, tworząc bardzo ładny łuk. Estetyce auta pomogła też rezygnacja z bocznych sekcji podciętych w "butelkę coli". Jeśli stara prawda mówiąca, że bolid musi być ładny, aby być szybki, potwierdzi się - Jenson i Lewis już mogą się cieszyć. Ale tych, którzy liczyli na kolejne tego typu dzieła sztuki, przestrzec próbował sam Button. - "To piękne auto. Wiele z tych, które jeszcze zobaczycie, takie nie będzie", stwierdził. Dwa dni później Ferrari pokazało F2012...
Jenson, niestety, wykrakał. Może to i lepiej, że śnieg storpedował plany uroczystej premiery na torze w Maranello. Nowe Ferrari jest po prostu obiektywnie brzydkie. To pierwszy od dawna bolid z konikiem, w którym stylistycznie absolutnie nic do siebie nie pasuje. Nos wygląda jak zapożyczony wprost z maszyny rolniczej, podwójny wlot powietrza nad kierowcą sugeruje, że w połowie rysowania aerodynamik się rozmyślił i zaczął od nowa, zaś "niedokończona" płetwa na obudowie silnika sugeruje niedostatki materiału wywołane kryzysem we Włoszech. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że bolid który wyjedzie na pierwsze testy w Jerez, będzie wyglądać jak ciągnik podeptany przez pijanego olbrzyma. Tak samo nie wierzę w to, że tak szpetne auto w ogóle może być szybkie - pamiętacie "deskę do prasowania" BMW, którą Kubica miał walczyć o mistrzostwo?
Na tle Ferrari nowy "pistolet" Force India wygląda co najmniej ładnie. A na pewno interesująco, z przednim nosem podciętym w "dziobaka" jak w Caterhamie i kamerą wkomponowaną w taki sposób, że całość wygląda jak pysk rekina-młota. Wyjąwszy owo zakończenie mam przeczucie, że podobnie może wyglądać przód nowego Red Bulla. Całe auto wygląda na dłuższe i bardziej masywne, niż konkurenci (nie licząc obłego tyłu McLarena). Dodając do tego tradycyjnie jedno z najładniejszych malowań w F1 trzeba stwierdzić, że VJM05 przynajmniej nie budzi odrazy.

Bójcie się, bo kolejne premiery już wkrótce! W niedzielę światu zostanie pokazany Lotus E20 (auto Kimiego Raikkonena), dzień później światło dzienne ujrzą konstrukcje Saubera i obu zespołów spod znaku "Czerwonego Byka". Ciekawie będzie zwłaszcza zobaczyć, jak z nowym regulaminem poradzi sobie inżynieryjny guru Adrian Newey. Czy zaprezentuje własną wersję rekina-młota? A skoro już jestem przy animalizmach, fani spekulują jak będzie wyglądać nowy Mercedes:

Prawda, że "ładny"? To będzie naprawdę brzydki sezon F1.

2 komentarze:

  1. Nie zgadzam się. Mogą jeździć nawet maluchami byleby tylko było szybko, dużo wyprzedzania i dużo emocji tj w tym sezonie (nie licząc dominacji Vettela)

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, to prawda, ale... obiektywnie musisz przyznać że te auta zbyt szczęśliwie nie wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń