poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Alonso i Massa: (Nie)dobrana para

Fernando Alonso i Felipe Massa w jednym zespole - to od samego początku nie mogło się udać. Jedyna na siłę wspólna cecha duetu Ferrari to ich południowe pochodzenie. O różnicach można by napisać książkę. Ja postaram się streścić w kilku akapitach, a motywacją jest dla mnie krytyka jaka spadła na Brazylijczyka po pierwszych wyścigach sezonu 2012. Wyścigach dla niego skrajnie nieudanych. Ale F1 to sport zespołowy, trzeba więc zastanowić się, ile w tym wszystkim odpowiedzialności Ferrari. Także za taki, a nie inny dobór składu.

Nie od dziś wiadomo, że Alonso to partner bardzo trudny. Odkąd przyszedł do Renault i stał się pupilem Flavia Briatore przyzwyczaił się, że zespół koncentruje się wokół niego. Wynagrodził to wynikami, a Giancarlo Fisichella specjalnie nie marudził. To, że bicampeon z Oviedo potrafi być wysysającym wszystko dookoła wampirem, pokazało się podczas sezonu w McLarenie. Gdy okazało się, że Ron Dennis nie zamierza dla niego rezygnować z rozwijania (i promowania) talentu Lewisa Hamiltona i trzeba będzie pokonać go na torze, zaczęły się fochy "Ferdka".
Fernando Alonso i Lewis Hamilton w McLarenie dobrze wychodzili tylko na zdjęciach
Najsłynniejszy, z GP Węgier 2007, był w zasadzie kopią manewru Michaela Schumachera z pamiętnego Grand Prix Monako 2006. Manewru, po którym Alonso stwierdził, że F1 przestała być sportem. Po roku w niesławie porzucił Woking i powrócił do Renault, gdzie bez trudu podporządkował sobie zarówno Nelsinho Piqueta, jak i Romaina Grosjeana. Zwłaszcza ten pierwszy przypadek lepiej przemilczeć, jeśli nie chce się kreować wizerunku Alonso jako "złego chłopca" dzisiejszej Formuły 1.
Ten rysunek w zabawny sposób oddaje istotę relacji między Alonso a Massą
Ale Alonso nie specjalizuje się w mobbingu kolegów z zespołu poza torem. On gnębi ich także w bardziej dosłowny sposób - swoimi umiejętnościami. Przy kierowcy tego kalibru nietrudno wyglądać jak pierwszy lepszy amator z podwórkowej ligi kartingowej. Choć niekoniecznie uważam go za najwybitniejszego spośród obecnie jeżdżących, to jego umiejętność do wygrywania za kierownicą skrzynek mydła jest porównywalna jedynie z Schumacherem z najlepszych lat.
Pamiętne GP Niemiec 2010. Mina Massy mówi wszystko
I tu dochodzimy do Felipe Massy. Nie jest on tak złym kierowcą, jak wielu się obecnie wydaje. Gwarantuję, że co najmniej osiemdziesiąt procent obecnej stawki F1 wypadałaby na tle Alonso tak samo. Szkopuł w tym, że najmocniejsze strony bicampeona w idealny sposób eksponują najsłabsze jego brazylijskiego kolegi. Alonso potrafi "objeżdżać" słabości auta - Massa nie. Alonso, kiedy trzeba, potrafi zadbać o opony - Massa zjada je na kolację. Alonso umie zarządzać taktyką, a "Felipe, baby", jest niemal w całości zdany na słodki głosik Roba Smedleya.
W 2008 Massa przeżywał swoje chwile chwały w Ferrari i był idolem tifosich
Czy to oznacza, że Massa jest słabym kierowcą? Nie, ale też nie jest zawodnikiem wybitnym, a "zaledwie" dobrym lub bardzo dobrym. Potrafi jechać piekielnie szybko, na torze jest odważny, ale (już) nie bezmyślny. To typowy "człowiek rozpędu". Jeden, dwa dobre wyniki napędzają jego morale, które szybuje w górę włączając pewność siebie i "tryb robota". Ale mając w zespole Alonso, którego nakręcać nie potrzeba, a do tego potrafi szybko pojechać nawet pralką - nikt w Ferrari nie zaprząta sobie głowy stanem ducha kierowcy numer dwa.
Czy biorąc pod uwagę tendencję "Ferdka" do dominowania kolegów z zespołu, wciąż chcemy ewentualnego powrotu Roberta w Ferrari?
Pozbawiony zdobytego w sezonie 2008 statusu ulubieńca Maranello Massa stał się bezbarwnym tłem. On nie ma szans na rozwinięcie skrzydeł i powrót do formy przy Alonso. Cokolwiek nie zrobi, będzie na Hiszpana nie dość dobre. A jeśli już, to znów usłyszy w radiu, że Fernando jest od niego szybszy. To nie są idealne warunki do pracy dla kierowcy, który do tego by dawać z siebie 100% potrzebuje czuć za sobą zespół. Perspektyw na zmiany nie ma. Ferrari od lat przyzwyczaiło wszystkich do polityki wyraźnego rozdziału na rycerza i jego giermka.

Dlatego sparowanie Alonso z Massą i postawienie przed nimi zadania odzyskania tytułów mistrzowskich dla Ferrari od początku było skazane na porażkę. Bicampeon potrzebuje obok siebie kierowcy, który będzie solidnym drużynowym graczem, skupionym na chwale zespołu, nie swojej własnej. Kogoś takiego jak Sutil, Kovalainen, bądź któryś z młodych zawodników. Może nawet Nico Rosberg. Ale na pewno nie Felipe Massa który pewnie w głębi duszy wciąż wierzy, że w odpowiednim aucie i odpowiednim zespole mógłby znów walczyć o mistrzostwo świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz