środa, 18 kwietnia 2012

GP Chin na zimno: Chłód i taktyka pomogły Nico Rosbergowi

Po ponad trzech latach ciężkiej pracy zespół Rossa Brawna wreszcie doczekał się pierwszego zwycięstwa w fabrycznych barwach Mercedesa. Dokonał tego nie Schumacher, jak można by przypuszczać patrząc na dotychczasowe wyścigi, ale Nico Rosberg. Talent, który zdążył się już trochę zakurzyć. W Chinach jechał świetnie i wygrał bezdyskusyjnie, ale swój udział miała w tym także aura i niespodziewania taktyka rywali z McLarena.

Bolidy Mercedesa od dawna słynęły z pożerania opon, co być może jest jakąś pozostałością po "leczeniu" problemów mistrzowskiego Brawna z ich dogrzewaniem. Wiadomo, że nieprzesadnie wysoka temperatura i twarde mieszanki działają na ich korzyść. I tak właśnie było w Chinach, (zaledwie) 22 stopnie ciepła pozwoliły zespołowi zbudować strategię w bardziej elastyczny sposób, co najwyraźniej zadało bobu drużynie McLarena. Pominąwszy nawet kosztujący pięć, może sześć sekund błąd w boksach, oni ten wyścig rozwiązali taktycznie źle.
Gdyby nie zepsuty pitstop Schumachera, Mercedes zaliczyłby w Chinach wyścig idealny (Michael Schumacher, Mercedes W03, GP Chin)
Być może było to przekonanie, że liderujący Rosberg i tak szybciej zużyje opony. Ale jedynie Jean-Eric Vergne zaliczał na twardszej mieszance stinty krótsze niż kierowcy McLarena, a przecież Button jest znany z łagodnego obchodzenia się z autem. Nawet Massa, Maldonado czy Grosjean - raczej wróble, niż orły, w temacie dbałości o opony - byli w stanie przejeżdżać około 25 okrążeń na jednym zestawie. Oprócz tego McLaren zbyt szybko zdecydował się na "plan B", zakładając Jensonowi drugi bardziej miękki komplet kół.

Wiedząc to, co wiemy dziś, można dojść do wniosku, że McLaren mógł wygrać w Chinach tylko jadąc na dwa postoje. Być może oni też to wiedzieli i dlatego po zawalonym postoju i utkwieniu w "pociągu" z pięciu aut zamiast na siłę gonić Rosberga, skupili się na bezpiecznym dowiezieniu "małego dubletu". Button i Hamilton "swoje" i tak wygrają, a niejedno mistrzostwo rozstrzygnięto przecież "wyciskaniem" co się da z każdego wyścigu od początku sezonu. Jenson coś o tym wie z 2009.
Szampan za drugie miejsce nie smakuje tak, jak za pierwsze, ale kierowcy McLarena wciąż są faworytami (Jenson Button, GP Chin)
W całej tej drace szkoda mi tylko Michaela Schumachera, który miał szansę na pierwsze po powrocie podium - a może i na walkę o zwycięstwo? Ale "Schumi" w wyścigu i tak swoje zrobił, przytrzymując stawkę na tyle, że Rosberg mógł spokojnie zbudować przewagę. Najważniejsze jest to, że do olimpijskiej formy w kwalifikacjach (jedyny zespół, który jak na razie zawsze miał jedno ze swoich aut w dwóch pierwszych rzędach) Mercedes wreszcie dołożył dobre tempo wyścigowe. Gdyby udało im się przeskoczyć Red Bulla, to byłoby naprawdę COŚ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz