sobota, 14 kwietnia 2012

Kwalifikacje GP Chin: Rosberg wygrywa jednym przyłożeniem

Jedno dobre okrążenie w trzeciej części kwalifikacji wystarczyło, by Nico Rosberg po stu jedenastu (!) wyścigach wreszcie poczuł radochę z bycia na pole position. Kierowca Mercedesa odjechał wszystkim na co najmniej pół sekundy, a gdy podliczono karę za wymianę skrzyni biegów dla drugiego Hamiltona okazało się, że pierwszy rząd zajmą dwa W03! Trzeci Schumacher jeszcze raz pokazał bowiem, że w tym sezonie żarty się skończyły. Ekipa Rossa Brawna jako jedyna starała się trzymać tempo McLarena w wolnych treningach.

Ale te kwalifikacje w ogóle były tak sensacyjne, że oglądając je zastanawiałem się, czy przypadkiem jeszcze nie śpię i nie powinienem napić się kawy. W drugiej części czasówki przepadł Vettel, który jak może stara się nie narzekać na samochód, choć może powinien zacząć. Z drugiej strony najlepszy w Q2 Webber był od niego szybszy o raptem dwie dziesiąte sekundy. Oto, jak wyrównana jest w tym sezonie F1.

I dlatego gwiazdami kwalifikacji byli kierowcy, których w zeszłym sezonie widzielibyśmy raczej w stanach średnich. Na trzecim miejscu zameldował się Kobayashi, który wybrał najlepszy możliwy sposób odpowiedzi na podium Pereza z Malezji - najlepsze miejsce Saubera w kwalifikacjach od czasów BMW. Tuż za nim Kimi Raikkonen, który od powrotu do F1 nie przestaje zadziwiać. Szczwany lis Button już dawno nauczył się, że mistrzem czasówek nie będzie, więc na pewno ma coś w zanadrzu na wyścig. Liderujący w mistrzostwach Alonso po raz kolejny wycisnął z Ferrari 150%, ale bohaterstwa starczyło na dziewiąte miejsce. Dzięki temu w lepszej sytuacji jest... dwunasty Massa, który przecież ma komfort doboru opon na jutrzejszy wyścig.

A może się dziać, bo meteorolodzy ostrzegają przed opadami deszczu. Stąd też bardzo możliwe, że część kierowców (Button, Vettel?) wyjechała w autach ustawionych już pod kątem wyścigu. Kluczowym elementem będzie też zużywanie się opon. Bardziej miękka mieszanka była zauważalnie szybsza - na tyle, że nawet niektórzy faworyci - chcąc uniknąć sensacyjnej eliminacji - wyjechali na niej już w Q1. Tyle, że "schodziła" po raptem kilku okrążeniach. Jeśli dodać do tego czynnik deszczu i znane przywary startujących w czołówce aut (Mercedes - pożeracz opon, Sauber - wprost przeciwnie), to jutrzejsze zawody przynajmniej do połowy dystansu zapowiadają się pasjonująco.

Deszcz to chyba jedyny ratunek dla Mercedesa, by powalczyć o pierwsze od 2009 roku zwycięstwo. Kto wie, może przebudzi się "Rainmeister" Schumacher? W przeciwnym razie cała stawka zostanie najprawdopodobniej zanihilowana przez McLareny, których tempo wyścigowe wydaje się być o dobre kilka dziesiątych szybsze, niż najgroźniejszych rywali. Jeszcze tradycyjny rzut oka na dół: tam, niestety, bieda piszczy. Caterham, Marussia i HRT wciąż toczą swoje własne, wewnętrzne wyścigi, bez szans na awans ani spadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz