niedziela, 13 maja 2012

GP Hiszpanii: Maldonado zatrzymuje Alonso i odnosi historyczne zwycięstwo dla Williamsa

Ależ ten sezon się układa, po prostu bajka dla fanów Formuły 1. Jak w bajce, w każdym rozdziale są pozytywni i negatywni bohaterowie. Na Montmelo pozytywnym był Pastor Maldonado, który pokazał szybkość, dojrzałość i spokój niewłaściwą "płaconemu kierowcy", za którego do tej pory był uważany. Profesorska, kliniczna jazda Wenezuelczyka pozwoliła mu ograć w bezpośredniej walce samego Fernando Alonso, na jego rodzimej, hiszpańskiej ziemi.

Maldonado startował z pierwszego pola po tym, jak odebrano je Hamiltonowi i przesunięto go na koniec stawki - o tym jednak rozpiszę się osobno. Istotne jest to, że Pastor co prawda start przegrał, ale dystansu do Alonso za dużo nie stracił. A za nim się zakotłowało, bo już na pierwszych metrach oponę przebił Sergio Perez. Prowadzący duet szybko wyrobił sobie przewagę nad Lotusami i Rosbergiem. Słabo spisały się Red Bulle, obaj kierowcy zaliczyli wymiany przedniego skrzydła, a Vettel dodatkowo karę za ignorowanie żółtej flagi.
W boksach znów go nie oszczędzali, ale jechał piękne i walecznie przebijając się z końca stawki (Lewis Hamilton, McLaren MP4/27, GP Hiszpanii)
Hiszpania to nie był tym razem kraj dla ludzi w srebrnych samochodach. Schumacher zaparkował w tyle Bruno Senny, kończąc wyścig dla obu kierowców. Z kolei Rosberg stanowił głównie samobieżną zaporę, przez którą w samej końcówce przebił się jednak rewelacyjny, odważny jak zawsze Kobayashi. Button jechał byle jak i przegrał nawet z Hamiltonem, który walczył, wyprzedzał i zjadał zęby. Opłaciła się wyjątkowo jak na niego agresywna strategia jedynie dwóch postojów. Czołówka jechała na trzy, pokonując większość dystansu na twardych oponach. Wyjątek stanowili kierowcy Lotusa, którzy przejechali po dwa stinty na miękkich, co - jak przyznał na mecie Raikkonen - okazało się błędem, który kosztował go co najmniej drugie miejsce.

Wyścig był bardzo niespokojny, obfitował w wyprzedzania, zwroty akcji i błędy zarówno kierowców, jak i mechaników. Kluczowa dla jego losów była sytuacja, w której Alonso na swym zjazdowym okrążeniu utknął za ignorującym niebieską flagę Picem. Stracił wtedy prowadzenie na rzecz Maldonado choć mechanicy Wenezuelczyka starali się jak mogli, by ich kierowca nie mógł odetchnąć. Ostatnie szesnaście okrążeń to zacięta walka o zwycięstwo. Wydawało się że jadący na świeższych oponach będzie w niej faworytem.
Maldonado ostatecznie udowodnił, że Williams może być szybszy od Ferrari (Pastor Maldonado, Williams FW34, GP Hiszpanii)
Nic z tego - Maldonado nie dość, że inteligentnie odpierał jego ataki, to jeszcze kiedy przyszło co do czego, po prostu od Ferdka odjechał. A Alonso niespodziewanie zobaczył w tylnym lusterku Kimiego Raikkonena, który jeszcze kilkanaście okrążeń temu tracił do liderów ponad piętnaście sekund! Iceman był w ostatnim stincie szalony i kto wie, jak by się to skończyło, gdyby wyścig potrwał nieco dłużej. Ale nie potrwał i z pięknego zwycięstwa cieszył się Maldonado. Kimiemu pozostaje czekać na następny wyścig, zresztą jego ulubiony - GP Monako.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz