czwartek, 3 maja 2012

Żółta kartka dla McLarena

Przewaga, jaką McLaren bez wątpienia posiadał na starcie sezonu 2012, została w popisowy sposób roztrwoniona. W czterech dotychczasowych wyścigach Jenson i Lewis dwukrotnie zajęli pierwszy rząd, tylko raz - w Chinach - nie było w nim żadnego kierowcy McLarena. Tymczasem MP/27 wygrał tylko jeden wyścig i Hamilton właśnie stracił prowadzenie w mistrzostwach na rzecz Vettela. Tuż za plecami Buttona czają się kierowcy Ferrari, Lotusa i Mercedesa. Ta trójka plus Red Bull Racing dały Anglikom po żółtej kartce w Malezji, Chinach i Bahrajnie.

Swoje porażki Macca zawdzięcza nie tylko formie rywali, ale także własnym błędom. Przede wszystkim - mechaników, którzy gładko mówiąc nie zaliczają się ostatnio do ludzi, na których można polegać. Tempo ich pracy zdecydowanie odstaje od konkurencji, przede wszystkim pracującego jak w zegarku Ferrari. Zawodzi także osprzęt, jak choćby słynne nakrętki kół za 1000 euro. W Chinach kosztowały one Buttona być może szansę na zwycięstwo. Hamiltona dopadły ze zdwojoną siłą w Bahrajnie. Stracił ponad piętnaście sekund do zwycięskiego Vettela, a gdyby nie to, spokojnie mógłby walczyć o podium z Markiem Webberem, zamiast dotoczyć się do mety na mizernym, ósmym miejscu.
Błędy popełnione przez tych panów sporo już kosztowały zespół McLarena (Jenson Button, McLaren MP4/27, GP Australii)
Problemem McLarena jest też strategia. Zbyt konserwatywna, mało odważna, już na tym etapie sezonu nastawiona na minimalizowanie strat. To nawet brzmi bez sensu: zespół z najszybszym samochodem nie ryzykuje walki o zwycięstwa, oddając pole konkurentom. Tak było w Chinach i Malezji, gdzie nieco bardziej agresywne podejście do tematu mogłoby pozwolić Jensonowi i Lewisowi może nawet na ściganie się po wygraną.

Przedsezonowe testy i pierwsze wyścigi pokazały, że McLaren dysponuje bardzo udanym i najbardziej uniwersalnym samochodem, ma też najbardziej wyrównany duet kierowców. W tych warunkach tylko jedno zwycięstwo i drugie miejsce wśród konstruktorów po prostu trzeba uznać za niepowodzenie. Tym bardziej dziwi podejście zespołu do trwających właśnie testów w Mugello. McLaren, jako jedyny z całej stawki, wysłał tam rezerwowych kierowców. Button stwierdził zresztą, że to bardzo dobrze, bo i tak nie mają żadnych większych ulepszeń do przetestowania.
Po GP Australii Jenson "witał rywali w 2009", ale zapowiedzi okazały się mocno na wyrost (Jenson Button, McLaren MP4/27, GP Australii)
To zła wróżba na europejską część sezonu, bo podczas gdy Macca zabawia publiczność w Budapeszcie na pokazach F1, Alonso, Vettel, Raikkonen i Schumacher w pocie czoła nabijają testowe kilometry. W dzisiejszej Formule 1 nie ma czegoś takiego jak "niepotrzebne testy". McLaren najwyraźniej czuje się bardzo pewnie, a biorąc pod uwagę osiągane wyniki - nie powinien. Ostatni tytuł w kategorii konstruktorów Anglicy zdobyli czternaście lat temu i jeśli teraz na serio o niego nie zawalczą, nie będą mieli alibi. Bo to oni dadzą się dogonić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz