poniedziałek, 6 lutego 2012

Kolejne premiery: Lotus E20, Sauber C31, Toro Rosso STR7, Red Bull RB8

Ostatnie dwa dni przyniosły cztery premiery nowych aut F1. Swoje konstrukcje pokazały zespoły Lotus, Sauber, Toro Rosso i obrońcy dwóch mistrzowskich tytułów - Red Bull Racing. Wszystkie podążyły drogą "wytyczoną" przez nowego Caterhama i zostały przez swych twórców wyposażone w "kacze" noski. Tym samym McLaren MP4/27 pozostaje jedynym autem na sezon 2012, które znacząco różni się od konkurentów. Fani zespołu już się zastanawiają, czy to dobry znak, a może Macca na dzień dobry znajdzie się w czarnej... kieszeni.

Lotus E20 został już przez kibiców uznany za jeden z najładniejszych bolidów z "łamanym" nosem. Faktycznie, przejście między obydwiema sekcjami jest wyjątkowo łagodne. Dziób jest dodatkowo lekko wydłużony, zauważalnie bardziej niż w innych prezentowanych dotąd autach. Poza tym, na pierwszy rzut nie-inżynieryjnego oka, dość standardowo - i z tradycyjnym wydechem. Największy "ekstras" tego bolidu, system zawieszenia dostosowującego prześwit podczas hamowania, został stety-niestety zakazany przez FIA.
Sauber C31 zaś dosłownie i w przenośni wygląda jak dziobak. Miss piękności to auto nie zostanie na pewno; wygląda na ciosane tą samą ręką olbrzyma, co nowe Ferrari. Moją uwagę w tym bolidzie zwróciło małe tylne skrzydełko zamontowane pod właściwym spojlerem (nie widać go na grafice). Gadżet to, azaliż istotny element - pokaże czas. Co z pewnością martwi, to ilość białych przestrzeni zarówno na samym aucie, jak i kombinezonach kierowców. Wygląda na to, że zespołowi Petera Saubera przydałby się nowy sponsor. Albo dwóch.
A co słychać u Toro Rosso? Zespoły spod znaku "byka" tradycyjnie serwują na otwarcie raczej rendery, niźli zdjęcia rzeczywistych aut. STR7 ma nos łagodnie opadający, jak w Renault, co bez wątpienia dodaje mu urody. Czy szybkości - nie wiadomo. Radykalnych rozwiązań brak, może jedynie boczne sekcje są podcięte mocniej, niż w innych autach, ale mistrzostwa świata nikt tym nie wygrał.
Red Bull Racing z kolei pokazał kolejny patent, który wprawił w konsternację komentatorów i (zapewne) rywali. Wygląda na to, że Newey i spółka postanowili kreatywnie wykorzystać przestrzeń wytworzoną przez dwustopniowy nos. Coś, co znajduje się na łączeniu obu elementów, z całą pewnością jest wlotem powietrza. Pytanie brzmi, do czego ów wlot ma służyć; najbardziej prawdopodobne wydaje się dodatkowe chłodzenie dla systemu KERS, z czym poprzednik RB8 miewał niemałe problemy.
Tak jak przewidziałem, auto ma przednie kamery wkomponowane w nos a'la rekin-młot, ale sam czubek opada mocniej niż w VJM05. Red Bull jest także drugim obok McLarena zespołem, który postawił na prostotę w obudowie silnika, na której brak jest karłowatych "płetw" i innych aerodynamicznych udziwnień. W sumie, jak łatwo się domyśleć, auto stanowi ewolucję mistrzowskiego RB7. Vettel i spółka zgodnie podkreślają jednak, że spodziewają się trudniejszej walki, niż w 2011. Zasłona dymna czy realna ocena potencjału auta? To pokażą testy. Pierwszy rozpocznie się już w ten czwartek w Jerez, choć akurat po nim trudno będzie wyczytać coś więcej, jak tylko początkową niezawodność wszystkich konstrukcji.

Po drodze (jutro) czeka nas jeszcze premiera nowego bolidu Williamsa, który poprowadzą Pastor Maldonado i Bruno Senna, a który będzie pierwszą od ponad dwóch dekad konstrukcją drużyny z Grove stworzoną bez udziału Patricka Heada. Ostatnimi zespołami, które pokażą auta na sezon 2012, będą HRT i Mercedes-AMG - ich pojazdy "dojadą" do stawki dopiero podczas drugiego przedsezonowego testu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz